Sztuka w Elektromontażu
Kiedy byłeś na wystawie?

Paweł Hałasa - zaproszenie

 

Zapraszamy na otwarcie wystawy malarstwa, które odbędzie się w czwartek 7 kwietnia 2011 o godzinie 18.00 w siedzibie ICN POLFA - Rzeszów S.A.
przy ul. Przemysłowej 2 Ip.

 

PAWEŁ HAŁASA - MALARSTWO

 

 

Bruegel wiedział. Nie bez przyczyny kazał maleńkim ludzikom w obrazie „Walka karnawału z postem” mierzyć się ze sobą za pomocą rusztu z nadzianą nań pieczenią oraz wiosła, na którym widać dwa skromniutkie śledzie. Zdawał sobie sprawę, że przeciwieństwa bez siebie nie istnieją. Że zmaganie się radosnego obżarstwa i srogiego pokutnego bicza, to tak naprawdę odwieczna zasada, rządząca światem. Jeżeli więc sztukę, czerpiącą przecież z życia, można podzielić na „sztukę do zjedzenia” [czyli hołdującą przede wszystkim wartościom estetycznym] oraz „sztukę do bicia” [czyli mającą pobudzać intelektualnie], to w takim razie gdzie w całym tym zgiełku jest miejsce dla Pawła Hałasy? Jego obrazy to świadomy i bardzo trudny balans pomiędzy abstrakcją a figuracją. Są zbliżone do sztuki nieprzedstawiającej. Zbliżone, gdyż artysta nieustannie czyni aluzje do form rzeczywistych – pejzażu, drzew, ludzkiego ciała. Ale też jego prace nie są jedynie miejscem formalnych poszukiwań, bowiem ich ascetyczność i monumentalizm nie dostarczają obserwującemu je widzowi przyjemności. Ba! Nie mają jej dostarczać, wręcz przeciwnie – mają go [widza] kłóć, uwierać, niepokoić, burzyć mu upragniony komfort oglądu. Gdy się patrzy na te kolorowe pustynie, to odnosi się wrażenie, że kompletnie nie ma na nich miejsca dla człowieka: nie jest mu dane pełnić nawet podłej roli sztafażu, urozmaicającego powierzchnię płótna, a co dopiero pana, kształtującego otaczającą go rzeczywistość. W tych obrazach może być jedynie biernym obserwatorem, samotnym lotnikiem, spoglądającym z wyżyn na nagą ziemię. Człowiek w nich po prostu znika. Prace Hałasy to w pewnym sensie opowieść o konfrontacji ciągnącego się w nieskończoność bajecznie kolorowego pejzażu i ograniczonych możliwościach jego obserwatora, zamykających się w słowie „kontemplacja”. Bynajmniej nie staram się udowodnić, że Paweł w sposób mniej lub bardziej świadomy zżyna z Bruegla ani też nie próbuję go zrównać z Wielkim Flamandem pod względem artystycznym. Historyczno-sztuczne zboczenie szukania we wszystkim analogii oraz układy towarzyskie muszą czasem ustępować zdrowemu rozsądkowi. Chodzi mi raczej o to, iż pomimo upływu czasu, ścieranie się owego „do zjedzenia” i „do bicia”, czyli pierwiastka sensualnego z intelektualnym, odbywa się nadal i tak naprawdę nigdy się nie skończy, gdyż wszelkie zwycięstwa jednej lub drugiej strony są jedynie czasowe. I mniemam także, że uda się to Państwu dostrzec w pracachPawła Hałasy.

 

Jowita Mendrala, historyk sztuki